Stara Pani Wojtasowa

Chciałbym zaznaczyć, że całą historię niniejszej opowieści wymyśliłem kilka chwil temu przy śniadaniu. A konkretnie przy jajecznicy, na smalczyku :) To co napisałem nie jest dobre, ma błędy, ale będzie poprawiane.

-  Bo wie pan, kiedy jeszcze stara pani Wojtasowa żyła, to tu wszystko było, obejście doglądane i w całym gospodarstwie jako tako ładnie było. Ale proszę pana kiedy stara Wojtasowa umarła i bliźniacy tutaj gospodarzyć zaczęli, to trochę to gospodarstwo podupadło. Bo wie pan, jak stara Wojtasowa żyła to i mleko zawsze przed gankiem stało, świeże wydojone, a za bliźniaków raz stało, raz nie stało. To wie pan...
- Aj tam niech pani nie gada, ja też jestem chłop to i pewnie za mnie, nie inaczej będzie. Ale muszę jeszcze sprawdzić stan budynku, zanim to ewentualnie kupię. Pozwoli pani na chwilkę, zadzwonię do mojego kolegi on w budownictwie siedzi...
Po jakiejś niedługiej chwili zjawił się Wojtek. Bo to, że jego obecność jest konieczna nie ulegało wątpliwości. Umówiliśmy się wcześniej, że będzie, bo przecież nie zawracałbym komuś znienacka głowy i to jeszcze na tygodniu.
Wojtek grzecznie przywitał się. Po czym nie tracąc czasu weszliśmy do pomieszczeń mieszkalnych. Wojciech z racji tego, że jest osobą niezmiernie dokładną, takż i teraz był jak perełka, zajrzał wszędzie. Wskazał grzyb, który szedł z jednego miejsca w drugie i to jeszcze w poprzek, a czego ja w ogóle nie zauważyłem.
- No.. zacieki... To może wskazywać na dach, w ogóle to grzyb. - Oznajmił. - A co do dachu to wymagałoby głębszych oględzin. No, ale dla chcącego nic trudnego.
- Bo wiecie panowie - przerwała kobieta. - Kiedy jeszcze Pani Wojtasowa żyła, to tego w ogóle nie było. To bliźniacy do takiego stanu doprowadzili gospodarstwo. A przepraszam jak to jest, że dysponuje pan takimi pieniędzmi? Przepraszam, ale musiałam zapytać, cena znacznie przekracza ceny mieszkań...
- Nic się nie stało. Spadek, proszę pani. Postanowiłem go zainwestować w życie na wsi.
- Lekka zmiana scenerii, co? No nic tu już po mnie. - Powiedział Wojtek.
- Czekaj. Jeszcze nie idź. - Odpowiedziałem.
Wkrótce podpisaliśmy właściwie wszystkie niezbędne dokumenty, zapłaciłem gotówką i stałem się nowym właścicielem gospodarstwa.
- Ile jestem winien? - Zapytałem Wojtka.
- Nic.
- No to widzimy się u mnie, na wódkę. Mam wprawdzie bimber, ale nie przedstawia to chyba dla ciebie znaczącej różnicy?
- W rzeczy samej..
Wymieniliśmy kilka życzliwych uśmiechów  i ruszyliśmy w stronę chałupy. Piliśmy tego wieczora bimber, który palił gardziel jak smoła z szatańskiego kotła. Tego wieczoru nie działo się nic szczególnego. Szybko sie ściemniło, pozamykałem drzwi, po jakiejś dobrej chwili przypomniałem sobie o obejściu, i konieczności zamknięcia na noc bramy. Razem nakarmiliśmy zwierzęta, Wojtek pomógł mi również pozamykać moje nowe królestwo.
- A wiesz, że ja już bardzo dawno nie nocowałem na wsi - Zwierzył mi się.
- Ciężko będzie się przestawić. - Stwierdziłem. - Kiedyś w zasypianiu pomagał hałas jeżdżących samochodów za oknem, a tutaj jest cisza jak... w grobie.
- Ponoć ludzie na starość potrzebują tylko ciszy i spokoju. - Rzekł.
- A co ja już taki stary?
- Nie, ale na starość będziesz miał jak znalazł.
Pościelałem Wojtkowi w jednym z pokoi, sam natomiast poszedłem spać do przedsionka. To mi się wydawało dobre miejsce dla gospodarza, głowy tego miejsca. Przy ewentualnym napadzie, to ja będę ewentualnym nieboszczykiem, pomyślałem jeszcze i zasnąłem.

Tej nocy przyśniła mi się zmarła osoba. Starsza kobieta siedziała przy stole w gospodarstwie, którego byłem właścicielem. Płonący żar świecy skakał i oświetlał, co sprawiało, że widziałem jej twarz, a co wykluczało poczucie w moim dziwnym mniemaniu, jej obcości.
- Jaki szatan? - Rzekła nerwowo, kiedy zbliżałem się do jej stolika.
A w izbie było ładnie, naprawdę ładnie. Stara kobieta trzymała w pomarszczonych dłoniach serwetkę, na stole było również wiele serwetek. Różnorodność panowała.
- To ja. Jestem nowym właścicielem. - Poznałem, że to Pani Wojtasowa i chociaż tego się już nie robi, pocałowałem starszą panią w rękę.
- Podoba się?
- To mało powiedziane. Jestem szczęśliwy z zakupu.
- Ale niech uważa, źli ludzie szatana nanieśli i teraz szatan jest tutaj naniesiony.
- Ale kto to mógł zrobić?
- Jak to kto? Komuniści!

Na trzeci dzień ogłoszenie o sprzedaż gospodarstwa na nowo zawitało w anonsach, a ja postanowiłem szukać jakiegoś przytulnego mieszkanka, byle w mieście...

Komentarze

  1. Twoje przygody są rozbrajające. Tekst dobry, czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Post został napisany 01.04.2017 o godzinie 7:30. Tylko daty mam tutaj popsute.

    Bardzo dziękuję, za miły komentarz.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

na potencję umysłu

Nasze lato

Łódź, uniwersum, morze i metafora