emancypacja cyferek

Pietia wstał rano, przyjrzał się obrazowi za oknem i przyznał się sam przed sobą, że dziwny to obrazek. Ludzie idący w pośpiechu, gdzieś we własnych kierunkach prawdopodobnie gdyby mogli zmienić plany, lub całe życie, nie byłoby ich w tym miejscu. Jednak niestety oni żyją w tej nieświadomości, ułudzie podejmowanie wyborów, a strachem przed poważniejszymi decyzjami. Tak, gdyby wiedzieli, jak mało życia z każdym dniem im zostało, może wtedy chociaż trochę żyli by tak, jakby chcieli...
Ech.. wiążące umowy bankowe dodają motywacji. Pietia przynajmniej nie był głupi, był w stanie przeliczyć procent, czas spłaty kredytu, jak bardzo raty rozłożone w "korzystny" sposób do spłaty są uczciwe i to jest władza. Władzą stała się wiedza, iż matematyka jest jedynym strażnikiem sprawiedliwości i demokracji. Bo świat jest przeliczalny i właściwie wszystko opiera się na liczbach. Cały świat i gospodarka wolnorynkowa. Bez liczb nie można by wygrać nawet żadnej wojny. Bez matematyki, pojawiłyby się problemy z zaopatrzeniem i innymi, prawda, potrzebnymi rzeczami. Ponieważ wszędzie w dobie elektronicznego przetwarzania danych, są one szyfrowane kryptosystemem RSA (czyli Rivest Shamir Adelman), który oparty jest na gigantycznych liczbach pierwszych i na tzw. arytmetyce modularnej. Nawet komputer jest maszyną dwójkową, więc żeby się z nią dobrze rozumieć też pasowałoby znać matematykę.
Pietia miał kiedyś takiego wujka, wujka Leona i dowiedział się, że jest on stary, dopiero wtedy, kiedy wujek mu o tym powiedział. A w ramach wyznania "starego człowieka" wujek zapytał go: co chce studiować. Pietia oznajmił, że chce się zająć studiowaniem języków obcych, ponieważ czułby się w tej dziedzinie dobry. Wujek natomiast oznajmił, że wobec tego powinien zacząć studiować matematykę. "Ale co ma matematyka do lingwistyki" - wykrzyczał wówczas Pietia, nie zrozumiawszy wuja. I ten wtedy mu powiedział, że matematyka, to najbardziej uniwersalny język na świecie, znając matematykę dogadasz się z każdym... jeżeli trafisz na matematyka, oczywiście. W szkole tak jak i ja, nigdy nie był z niej dobry. Nie z powodu zdolności, ale chęci. Szkoła ogranicza człowieka, i w tym jesteśmy zgodni.
Spotykamy się bardzo często. Najczęściej są to spotkania z laptopami i dodatkiem alkoholu, czystej + jakieś płyny o zabarwieniu różnorakim, smakowo zupełnie dowolnym. Częściej sa to takie zwykłe spotkania, kiedy oglądamy jakieś filmy produkcji rosyjskiej, polskiej lub amerykańskiej. Raz nawet podczas pewnego zlotu kinematograficznego, kiedy też mówiliśmy o edukacji. Doszliśmy nawet do wniosku, że szkoły, wojny i whisky to wszystko wymysł szatana. Od wszystkiego boli głowa.
Czasem nawet słyszę od Pietii słowa uznania i podziwu. Ponieważ zacząłem uczyć się alfabetu hebrajskiego, tylko po to, żeby w końcu rozszyfrować, to co na ścianie pewnej kamienicy w Lublinie niedaleko Katedry jest napisane. No i dopiąłem swego. Niestety nie było to nic dla mnie zajmującego. Ale najczęściej zajmujemy się jakimś programowaniem, bardzo biednym, takim można by powiedzieć "na zachęcenie". Bo właściwie po alkoholu myśli się bardzo ciężko i każdy głupi pomysł wydaje się genialną ideą. Kiedyś nawet śniłem, że złamałem metodę faktoryzacji, nad którą jeszcze trwają prace. Cóż technika idzie do przodu, a banki jak i baze wojskowe muszą dbać o swoje bezpieczeństwo, dane muszą być zaszyfrowane etc. To był naprawdę piękny sen, doskonały. Jaką ja wtedy euforię czułem ze złamania klucza 1024 bitowego. Obmyśliłem wówczas algorytm potrafiący robić to automatycznie, odkryłem nawet powiązanie między funkcją dzeta Riemana a właściwie rozkładem jej nietrywialnych miejsc zerowych a funkcją rozkładów poziomów energetycznych jąder atomowych pierwiastków ciężkich. Czyli znalazłem powiązanie między liczbami pierwszymi a światem fizyki cząstek elementarnych. To mi pozwoliło lepiej zrozumieć świat fizyki kwantowej i stworzyłem teorię wszystkiego, nad którą pracował w ostatnich latach swojego życia Einstein. Niestety ten sen ustąpił miejsca innemu, a mianowicie śnił mi się śpiew Mariana Opania, którego śpiewu nigdy nie słyszałem. W między czasie właściwie wizualnie pokazywały się mi się też jakieś cyferki, występujące w spirali. Liczby pierwsze pokazywały się w wyłącznie w liniach diagonalnych, co też pewnie było jakimś symbolem.
Opowiedziałem ten sen Piotrowi, bo dla mnie do dzisiaj jest symbolem zapowiedzi jakiegoś sukcesu. Najlepiej powiązanego z matematyką, a ściślej banknotami. Na tych dużych ilościach zer może i mi tak nie zależy. Ale parcie na szkło jednak miałem. Zupełnie bez potrzeby. Pioter sprowadził mnie na ziemię, smutek zabiliśmy zwykłą lubelską czystą. Dzień zakończyliśmy tym samym gapieniem w okno i marzeniami o wyemancypowaniu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

na potencję umysłu

Łódź, uniwersum, morze i metafora

Podróże międzywymiarowe