Podróże międzywymiarowe
Kiedyś stary system dawał poczucie spełnienia i jednak ułudne, ale poczucie bezpieczeństwa. Jakieś jednak dawał, niestety nasza rzeczywistość jest może wbrew naszej woli, ale jednak jest fraktalna. Czyli jest częścią jakiejś większej całości, tego dowiedli naukowcy, niestety jest to niewielki ułamek tego, co jeszcze pozostało do odkrycia. Jest na pewno samopodobna, tzn. taka, której części są podobne do całości, lub nieskończenie złożone z nietrywialną strukturą w każdej skali. Moja teza, którą przytoczyłem, która zakłada, że istnieją inne światy, równie namacalne jak nasz i przeliczalne, choć możliwe, że w inny sposób, którego nie obejmują nasze zdolności poznawcze. Jest mi bardzo bliska. Ponieważ zakładałaby, że wcale nie głupio mówił Św. Tomasz: "Nie uwierzę, póki nie zobaczę". Zakładałaby może nawet, że sam Bóg w swej wszechmocy poddaje się jakimś prawom, do tej pory wszakże nie zbadanym.
I gdyby tak jeszcze można było podróżować bez ciała, zostawiając je w bezpiecznym miejscu i samemu zwiedzić co nie miara, a potem wrócić. Niestety nie można poruszać się bez niego. Nie można nawet bez niego myśleć, ani czuć, a nawet, o Boże! Kochać. Życie powinno zawierać antrakty i ku temu się skłaniam, a tak musimy żyć od początku do końca, z jego nieustanną świadomością.
Oj tak, gdyby tak można było. W sumie zakrawało by to na transhumanizm, ale jednak wypuścić się na riwierę wszechświata, połączyć się z innymi duszami, a później z samym Bogiem, zdobyć mądrość a później wrócić. Czyż to nie piękne? Wtedy życiu towarzyszyłaby idea "nieograniczoności", a nie ideał monastyczny.
I gdyby tak jeszcze można było podróżować bez ciała, zostawiając je w bezpiecznym miejscu i samemu zwiedzić co nie miara, a potem wrócić. Niestety nie można poruszać się bez niego. Nie można nawet bez niego myśleć, ani czuć, a nawet, o Boże! Kochać. Życie powinno zawierać antrakty i ku temu się skłaniam, a tak musimy żyć od początku do końca, z jego nieustanną świadomością.
Oj tak, gdyby tak można było. W sumie zakrawało by to na transhumanizm, ale jednak wypuścić się na riwierę wszechświata, połączyć się z innymi duszami, a później z samym Bogiem, zdobyć mądrość a później wrócić. Czyż to nie piękne? Wtedy życiu towarzyszyłaby idea "nieograniczoności", a nie ideał monastyczny.
Komentarze
Prześlij komentarz